Unia Europejska dopuściła do sprzedaży dwa nowe owady jadalne

Czarny chrząszcz i świerszcz domowy – to dwa nowe gatunki owadów, które mogą być sprzedawane do celów konsumpcyjnych w różnych postaciach w Unii Europejskiej. Bruksela dba o to, by owady były bezpieczną żywnością, a ich spożywanie pozytywnie wpływało na środowisko i klimat.

Dla Europejczyków to nadal nowość, ale na świecie owady są spożywane regularnie przez co najmniej dwa miliardy osób. W styczniu Komisja Europejska zatwierdziła do sprzedaży i spożycia na terenie UE dwa nowe gatunki – Acheta domesticus (świerszcz domowy) i Alphitobius diaperinus (pleśniakowiec lśniący).

Czy UE może nam narzucić jedzenie owadów?

Chociaż wcześniej dozwolone było wykorzystywanie owadów do użytku osobistego, teraz można je również sprzedawać do spożycia przez ludzi. Komisja Europejska podkreśla, że ​​nie chce nikogo zmuszać do jedzenia owadów. Bruksela chce jednak utrzymać odpowiednie przepisy i procedury, które umożliwiają bezpieczeństwo żywności wprowadzanej na rynek.

Od konsumentów zależy, czy jedzą owady, czy nie. Wykorzystanie owadów jako alternatywnego źródła białka nie jest niczym nowym, a owady są regularnie spożywane w wielu częściach świata – informuje Komisja Europejska.

Owady zamiast mięsa – ratujemy klimat

I rzeczywiście – owady mogą być cennym i efektywnym źródłem białka w pożywieniu. W zależności od gatunku białka stanowią 35-60 proc. ich suchej masy. W niektórych przypadkach stosunek ten jest wyższy niż w przypadku jaj, a nawet mięsa. Udział produkcji mięsa wynosi około 8 proc. gazów cieplarnianych w Unii Europejskiej. Przyczyniają się do pogłębienia zmian klimatu. Gdyby Europejczycy byli skłonni zastąpić mięso produktami alternatywnymi, emisje z rolnictwa zostałyby znacznie ograniczone.

Jednak większość obywateli państw członkowskich UE nie jest gotowa zrezygnować z jedzenia mięsa owadów. Badanie przeprowadzone w 2020 r. przez Europejską Organizację Konsumentów pokazuje, że aż trzy czwarte konsumentów nie zastąpiłoby mięsa produktami z owadów, a kolejne 13 proc. nie wie, czy zdecydowałabym się na to.